Za niewiele ponad tydzień Wigilia Bożego Narodzenia, podczas której ceremoniał odbędzie się wedle pewnego porządku i z godnie z tradycją. Niewiele osób wie jednak, iż korzenie niektórych obyczajów są bardzo zaskakujące, a ich występowanie ogranicza się tylko do Polski i jest niespotykana w innych częściach świata.
Zacząć wypada od wkładania siana pod obrus w czasie wigilijnej kolacji. Obyczaj ten sięga jeszcze czasów starosłowiańskich. Wieki temu odnaleźć je można było nie na ale pod stołem, który przykrywany był płachtą siewną będącą rekwizytem związanym z magią płodności. Istnieje również możliwość, iż ma to związek ze starosłowiańskimi posiłkami spożywanymi na kurhanach, gdzie często w zeschniętej trawie zostawiano pokarm dla zmarłych. Wedle interpretacji chrześcijańskiej siano nawiązuje oczywiście do okoliczności narodzin Jezusa.
Dobór dań nie jest również przypadkowy. Mak od zawsze uważany był za roślinę magiczną, która ze względu na swoje halucynogenne właściwości umożliwiała kontakt z przodkami, miód oznaczał płodność, obfitość i pracowitość, a jabłka zdrowie. Kasze, dania mączne i grzyby wiązały się z uprawianiem rolnictwa i jego rytmem – cyklem wegetacji przyrody – gdzie rzucane do ziemi ziarno odradza się, podobnie jak człowiek, który zmarł.
Zanim na ziemiach polskich pojawiło się chrześcijaństwo okres obecnie znany jako „Boże Narodzenie” był znany z tak zwanych „Świąt Godowych”. Rolnik dbał w tym czasie o sakralizację „początku” czyli tego co ma mu przynieść powodzenie i obfitość plonów w kolejnym roku. Tutaj znów powraca temat pamięci przodków, której utrzymanie jest warunkiem życia, tak jak i zasiew nowego zboża. Ten ostatni symbolizuje chaos początku, a jego wzrost uporządkowanie świata.
Choinka to stosunkowo nowy element w polskiej tradycji – pojawia się około 200 lat temu zapożyczona od ówczesnych prusaków. W wiekach wcześniejszych jej miejsce pełnił snop zboża z początku lub samego końca żniw. Stawiano go w miejscu szczególnym w izbie (tak zwanym „świętym kącie”) wraz z innymi symbolami religijnymi bądź magicznymi – krzyżami, obrazami bądź tez pająkami ze słomy, czy gałęziami jodłowymi. Taki snop, zwany „dziadem”, symbolizował przodków, a ziarna z niego święcono w kościele.
Stół i kolędowanie to oczywiście dwa atrybuty świąt. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, iż przy pozostawianiu nakrycia dla wędrowca rodzą się pewne kontrowersje. Na Śląsku na przykład w trakcie wieczerzy stanowczo nie wolno od niego wstawać , nawet gdy ktoś puka, ponieważ można w ten sposób zwolnić miejsce dla ducha i przywołać śmierć w nadchodzącym roku. W innych regionach Polski wierzono z kolei, iż jeśli podczas wieczerzy zajrzy się przez dziurkę od klucza do izby gdzie jest spożywana, ujrzy się duchy siedzące razem z biesiadnikami.
Opłatek, znany tylko w Polsce, na Litwie i dawnych ziemiach I Rzeczpospolitej to atrybut świąt już od późnego średniowiecza. Miał on podkreślać dzielenie się, podtrzymywać wspólnotę, tym bardziej, iż w niektórych rejonach dzielono się nim ze… zwierzętami. Te ostatnie mogły przemówić do gospodarza w Wigilię i powiedzieć mu kilka dobrych lub przykrych słów w zależności od traktowania… Opłatek symbolizował również wolny od zgnilizny i rozkładu chleb – bez zakwasu, ciasto ma przecież przaśne.
Liczba potraw również nie była nigdy stała. W czasach dawnych wierzono, iż musi być ona nieparzysta (7,9,11 ale nie 13) co przynosiło urodzaj w kolejnym roku. Wraz z postępującą implementacją chrześcijaństwa kościół zmienił jednak myślenie ludzi – potraw ma być 12, tyle co apostołów. Istnieje również przesąd mówiący o tym, że podczas wieczerzy należy spróbować każdej z nich, ponieważ tyle ile pozostanie nietkniętych tyle szczęścia ominie Cię w kolejnym roku. Ma to związek z głodem i jego unikaniem, poprzez najedzenie się – rzecz rzadka u wielu naszych przodków.
Podsumowując – warto kultywować dawne obrzędy i obyczaje ale równie ciekawe jest poznanie ich genezy.
1 Response