aranżacje

Pokaż mi swoją kuchnię, a powiem ci, kim jesteś!

Charakter człowieka odczytamy z jego oczu, postawy, gestów, tików i nawyków. Bardziej zaawansowane w znajomości behawioryzmu osoby odgadną, co w człowieku siedzi, po samym jego chodzie. Chytre Cyganki wyczytają to z dłoni. Wróże Macieje i inni uduchowieni nawet z samego głosu, nie przejmując się nazbyt, jeśli na linii będą trzaski (liczy się jedynie wpłata na konto). My zaś – dekoratorzy wnętrz, architekci, budowlańcy i pozostali szaleńcy lubujący się w ciągłym przemeblowywaniu pomieszczeń – charakter odczytamy z kuchni!

Mając na uwadze niestabilność emocjonalną części internautów, brak dystansu do świata oraz krążącego bez względu na porę roku wirusa powodującego groźną chorobę zwaną Hejterstwem Pospolitym, pragnę zaznaczyć już na wstępie, że tekst został napisany w tonie żartobliwym i nie ma na celu obrażenia nikogo, zwłaszcza posiadaczy tak zacnych i dopracowanych w każdym szczególe kuchni.

fot. slgckgc/Flickr
fot. slgckgc/Flickr

Kuchnia rekompensująca

Na pierwszy ogień leci kuchnia miłośnika szybkich i drogich aut, za dużych skórzanych butów, zajmującego cały nadgarstek zegarka na pasku z aligatora oraz kobiet młodszych o co najmniej trzydzieści lat. Co te wszystkie elementy łączy? Mały sprzęt właściciela. Oczywiście mam tu na myśli sprzęt AGD, na przykład kuchenkę lub mikrofalówkę.

Aby ukryć drobne mankamenty, mały sprzęt należy otoczyć rzeczami jeszcze mniejszymi, w tym przypadku szafkami. Jeśli wybierzemy kolor kompletnie niepasujący do głównego bohatera ekspozycji, wyeksponujemy to, co trzeba. Bo na co pada wzrok w pierwszym momencie? Na kuchenkę, otóż to!

kelly
fot. kelly/Flickr

Prawie jak z tumblr… tylko nie

Właścicielką drugiej kuchni jest mama roztrzepanej dwunastoletniej bloggerki modowej, która słyszy, że w którymś kościele biją dzwony, ale nie do końca wie, w którym. (W nieco bardziej przerażającej wersji możemy przypuszczać, że dwunastolatka nie istnieje, a dorosła kobieta próbuje odbić sobie w internecie lata życia z rodzicami, którzy wszystkiego jej zabraniali).

Biel i beż obecnie królują, jasne projekty aranżacji wnętrz można znaleźć w katalogach sklepów, na bardziej popularnych portalach takich jak tumblr.com, ale i osobistych blogach wnętrzarskich. Wzorują się na nich miliony pań domu. Jednym wychodzi to lepiej, innym jak na załączonym zdjęciu.

 

fot. Dan4th Nicholas/Flickr
fot. Dan4th Nicholas/Flickr

Studencki misz-masz

Patrzysz: kuchnia. Myślisz: studenci. Szafki pamiętające PRL, tysiące plastikowych opakowań, których zawartość ratuje życie w dniu wypełnionym wykładami od 8:00 do 20:00 i jednorazowe ręczniczki. W tle oliwa z oliwek, w której już dawno znajduje się coś zupełnie innego. Oddaleni o niezliczoną liczbę kilometrów od tego pomieszczenia i o lata od tych pamiętnych czasów, niemal czujemy zapach własnych imprez i smak bycia studentem.

I póki tak wyglądająca kuchnia należy do studentów lub staruszków stojących jedną nogą w grobie, nie mamy się do czego przyczepić. Szafki trzymają się na śrubach, szuflady wysunąć się da, blat jest w stanie unieść toster (nawet dwa, bo tostów nigdy dość, zwłaszcza podczas zakrapianej domówki), czajnik i mikrofalówkę – czyli sprzęty typu „must have” w domach młodych osób – więc wszystko gra.

fot. Phil Gold/Flickr
fot. Phil Gold/Flickr

Kuchnia tysiąca stylów

W ramach opisu właściciela tego pomieszczenia można wymienić więcej cech charakteru niż informacji na temat jego tożsamości. Przede wszystkim jest to osoba zagubiona, niezdecydowana, kapryśna i szukająca siebie. Jednego dnia jest hippisem, drugiego metalem, raz stawia na klasykę, raz na nowoczesność, czasem bywa kobietą, kiedy indziej mężczyzną…

W tym szaleństwie poszukiwań najbardziej obrywa się kuchni – wizytówce każdego domu, stojącej na drugim miejscu zaraz po salonie. Widać współczesne sprzęty, oczywiście każdy z innej serii i od innego producenta, poniżej starodawne kafle, a wyżej szafki, od których włos się na głowie jeży. Ścianom poświęćmy minutę milczenia.

fo-ol
fot. fo.ol/Flickr

Kiedy trochę cię stać, a trochę nie stać

Przedostatnia kuchnia należy do osoby, która wygrała kilkadziesiąt tysięcy w totka, ale zanim zorientowała się, że nie opłaciła jeszcze remontu mieszkania, którego sobie zażyczyła w pierwszej kolejności, większość została utopiona w najgłupszych, za to najpopularniejszych inwestycjach (przejazdach limuzynami, kupowaniu sprzętu do polowania na bizony, podcieraniu się banknotami i paleniu ich – tego typu nowobogackich rozrywkach).

Efekt był tragiczny. By zapłacić ekipie remontowej, nieszczęśnik musiał się zapożyczyć. Starczyło na podstawy, na meble niestety już nie. Samą bazę udało się jeszcze kupić w miarę nową – na Gumtree – ale drzwi i szuflady niestety trzeba było zamontować stare, pożółkłe od dziesiątek lat obcowania z zamieszkującym dom palaczem.

fot. Scott Rubin/Flickr
fot. Scott Rubin/Flickr

Kuchnia a la dom wariatów

Jeśli zastanawiacie się, co jest na ścianach znajdujących się po prawej stronie oraz za plecami fotografującego, wasze przypuszczenia są bardzo prawdopodobne – znajduje się tam jeszcze więcej szafek. Mało tego, szafki lecą przez całą długość mieszkania, wychodzą przez drzwi wejściowe i otaczają dom, a potem uciekają przez ogród dalej w świat. Praktycznie nigdy się nie kończą.

Ale to jeszcze nic. Ich właściciel – przyzwyczajony do gładkich ścian i drzwi bez klamek – postanowił upodobnić je do mebli znajdujących się w poprzednim miejscu zamieszkania. Nie bez powodu głównym kolorem jest biel. W zasadzie chciał zamówić cały komplet w bieli, ale gdy sprzedawca zobaczył jego rozbiegany wzrok i ślinę kapiącą z lewego kącika ust na podłogę salonu meblowego, wycofał się i zaznaczył w karcie zamówienia, że dla bezpieczeństwa psychicznego klienta lepiej dodać trochę brązu.

Tekst przygotowała moja serdeczna przyjaciółka Olga.